Mają wszystko - chcą więcej

Felieton naczelnego • Trwa wymiana ciosów pomiędzy partią rządzącą, a szeroko rozumianą opozycją. Dyżurnym tematem tej wymiany są oczywiście pieniądze. Do bólu prawdziwie śpiewała już za czasów „komuny” Maryla Rodowicz w swoim wielkim przeboju: „Bo to co nas podnieca, to się nazywa kasa”. Okazuje się, że w wolnej Polsce nic się nie zmieniło i to samo, co wzbudzało emocje wtedy ,jest wciąż aktualne. Niestety, „kasa” wzbudza największą „podnietę” wśród tych, którzy mają największe możliwości i dostęp do niej, a więc wśród naszych polityków, zarówno tych działających na skalę krajową, jak i tych lokalnych. Co chwilę media donoszą o tym, że kolejni politycy, niektórzy z nich każą się nazywać samorządowcami, wykazują się niespotykaną wśród „ciemnego” ludu, chciwością i pazernością.
 
Opozycja zarzuca Zjednoczonej Prawicy, że ta, tam gdzie rządzi, obstawia dosłownie wszystko szwagrami, ciotkami, wujkami, dziećmi i wnukami oraz oczywiście znajomymi prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Opozycja zżyma się, że w każde stanowisko w spółkach Skarbu Państwa, we wszelakich radach nadzorczych, funduszach i fundacjach „PiS-owcy” poupychali swoich ludzi. Dla nich nie ważne są kompetencje, doświadczenie, dorobek życiowy, a nawet kwestie moralne czy światopoglądowe, tak często podnoszone przez polityków z tego ugrupowania, najważniejsze jest to, żeby u koryta był nasz człowiek, tak zwany swojak. A więc o kolejnych „ciociach”, „pociotkach”, „wujach” i potomstwie oraz pokrewieństwie wszelakim, zatrudnianym w państwowych instytucjach z obrzydzeniem i zażenowaniem informują politycy opozycji. Tymczasem okazuje się, że tam gdzie rządzi opozycja, czyli w tak zwanym terenie, dzieje się identycznie...