Państwo przed partiami

Felieton naczelnego • Od wielu lat z rozczarowaniem obserwuję kolejne partie polityczne, którym najlepiej wychodzi bycie w opozycji, a najgorzej rządzenie. Nie wiem dlaczego tak jest, ale wciąż w Polsce, nie doczekaliśmy się takiej klasy politycznej (to pojęcie oznacza grupę ludzi, która ma wpływ na to co dzieje się w państwie), której można by się nie wstydzić, ale się z nią utożsamiać, i której można po prostu zaufać i być jej spokojnym. Nie chodzi mi o to, żeby Polakami rządzili ludzie – aniołowie, albo jacyś „obrązowiali” bohaterowie, z jednej strony nieskazitelni i niewinni, a z drugiej niezłomni i waleczni. Kiedy myślę o tym kim powinni być ci, którzy mają nami rządzić, myślę o zwykłych, pracowitych i uczciwych ludziach, którym zależy przede wszystkim na tym aby naprawdę służyć społeczeństwu i państwu, a nie sobie i kolegom ze swojej partii.     

Dlatego od wielu lat jestem propaństwowcem czyli osobą, dla której to społeczeństwo i państwo są najważniejsze, a nie na przykład partie polityczne. Kim jest propaństwowiec? To dobry obywatel, któremu zależy na pomyślności kraju, który pracuje i modli się za tę pomyślność, który dla tej pomyślności wychowuje następne pokolenie. Bycie propaństwowcem to także dostrzeganie ważności wpływu jaki się ma. I nie ważne czy jest to bardzo ograniczony i niewielki wpływ, czy też wpływ na miliony, bo kiedy pomnożymy go, na przykład przez 38 milionów małych polskich wpływów, nabiera on zupełnie innego znaczenia. Przecież każdy jakimś tam wpływem dysponuje, kiedy sobie to uświadomimy, że to jest ważne jaki jest to rodzaj wpływu, wówczas mniej będzie w nas obojętności, arogancji czy egoizmu...