Pycha - królowa i matka

Felieton naczelnego • Jestem przekonany, że jesteśmy w głębokim procesie zmian cywilizacyjnych. Myślę również, że naprawdę bardzo niewielu ludzi zdaje sobie sprawę z tego jak głębokie i poważne są to zmiany. Jeśli światu dane jest jeszcze długie istnienie (bo może wcale nie jest dane), to mam wrażenie, że ów proces przesilenia cywilizacyjnego nie zakończy się niczym dobrym. W najlepszym wypadku czeka nas chaos informacyjny, światopoglądowy i moralny oraz załamanie się edukacji, kultury i gospodarki na całym świecie, w najgorszym - upadek cywilizacji jaką znamy i powrót barbarzyństwa w postaci wojen, nieokreślonych ruchów całych narodów, upadek państw z ich instytucjami i porządkiem. Nie chcę być prorokiem, który prorokuje źle, ale to wszystko co się dzisiaj dzieje do niczego dobrego przecież nie zmierza. To widać gołym okiem i nawet przez różowe okulary optymizmu, które bardzo często, kiedy myślę o przyszłości, staram się nakładać…       

Rzeczywistość chaosu, niepokoju i załamania cywilizacji znana jest nie tylko z apokaliptycznych i prorockich ksiąg Biblii, ale także z filmów futurologicznych. Aby nie być podejrzanym o zbyt częste kaznodziejstwo (choć przecież czasami warto jest wygłosić jakąś budującą katechezę - to taki żart) nie będę dziś cytował Biblii. Jeśli chodzi o książki czy filmy o przyszłości, myślę, że bardziej prawdopodobne są nie te sławiące postęp ludzkości, która podbija kosmos albo ratuje ziemian przed ogromną asteroidą zmierzającą dokładnie w kierunku naszej planety, nie te przedstawiające ludzi w zawsze zwycięskiej wojnie z „ufoludkami”, ale te filmy – książki, które ukazują ludzi przyszłości jako pyszne, zobojętniałe, egoistyczne i zdemoralizowane jednostki. Choć wypada drżeć przede wszystkim o przyszłość młodego pokolenia, w tym miejscu na chwilę chciałbym zatrzymać się przy starym pokoleniu, dowodząc, że negatywne procesy trawiące ludzkość dotykają wszystkich, nie tylko młodych, ale także tych starszych, już dojrzałych, doświadczonych przez życie...