Do zatrutych religią smoleńską umysłów Polaków trafił ostatnio przekaz Kaczyńskiego, że zamiast słowa katastrofa, trzeba używać słowa – zamach. Budzi w nas lęk to, że w ten wyimaginowany przez Kaczyńskiego zamach wierzy prawie 30 procent Polaków.
Nie do końca interesują mnie brudy w relacjach na przykład, Gomoła – Oszańca (lider PSL na Opolszczyźnie) niepokoi mnie zupełnie coś innego - zaangażowanie w tej aferze właśnie ludzi z Krapkowic, których znam od lat, a którzy według Gomoły wykonali „brudną ubecką robotę” tylko po to aby doprowadzić go do upadku, zaszkodzić mu, a może się zemścić, a może wszystko po trochu.
Wśród tysięcy komitetów wyborczych w Polsce nie zauważyliśmy żadnego, który by obiecywał działania na rzecz zakończenia wojny. Czyżby jastrzębie wojenne zeżarły już wszystkie gołębie pokoju? A może ludzie dobrej woli są już dostatecznie ogłupieni i wystraszeni, że boją się mówić co myślą, nawet przy okazji wyborów, pozostawiając pole do popisu różnym awanturnikom politycznym.
Kiedy czytałem o aferze Gomoły cały czas towarzyszyła mi pewna refleksja. Skąd u 25-latka, któremu na każdym kroku wypominano młody wiek i brak doświadczenia, takie cyniczne wyrachowanie? Odpowiedzi na to pytanie są dwie, oczywiście obie hipotetyczne. Żadna z nich nie usprawiedliwia niecnego postępowania Gomoły, z drugiej strony obie oskarżają nie młodego posła, ale środowisko, w którym się znalazł.
Przyjęta w miejsce „Mniejszość Niemiecka” nazwa „Śląscy Samorządowcy” jest bardzo szeroka, bo każda osoba związana z samorządem na Śląsku, jest śląskim samorządowcem, nawet jeśli nie zdaje sobie z tego sprawy...
Wolnych Polaków jest zbyt mało, aby mogli zapewnić partii zwycięstwo w nadchodzących wyborach, a do tego powoli gaśnie Słońce Żoliborza. Wiemy już, że PiS bez Kaczyńskiego nie istnieje, a z Kaczyńskim nie wygra wyborów.